Mirowska-Łoskot: Między młotem a kowadłem

dgp_logoStudenci z nieskrywanym zadowoleniem przyjęli wiadomość, że nie będą musieli płacić za drugi kierunek studiów dziennych na uczelni publicznej. Ich radość nie potrwała długo. Rząd drugimi drzwiami zablokował możliwość studiowania na kolejnym fakultecie. Zrobił to w białych rękawiczkach.

Ale zacznijmy od początku. W zeszłym roku resort nauki odtrąbił sukces: „Znieśliśmy opłaty za studia na drugim kierunku”. Szkoda tylko, że nie dodał, że wcześniej sam je wprowadził, a jedynym powodem zmiany przepisów był druzgocący wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Orzekł, że opłata za studia dzienne na uczelniach publicznych ogranicza prawo do nauki. Ministerstwo więc zniosło odpłatność, ale jednocześnie umożliwiło uczelniom wprowadzenie limitów w dostępie do studiów osobom, które podjęły już jeden kierunek. Przez co na niektórych specjalnościach osób po drugim fakultecie może być zaledwie trzy na 100 oferowanych miejsc, a na innym zero, np. na medycynie. Czy to nie jawne ograniczanie prawa do nauki? Nie wiem, jak na to pytanie odpowiedzieliby sędziowie TK. Na razie sprawie przygląda się Parlament Studentów RP.

[ct_button id=”button_18″ size=”small” solid=”0″ link=”http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/890463,mirowska-loskot-miedzy-mlotem-a-kowadlem.html” icon=”” arrow=”1″ color=”#” css_animation=”” animation_delay=””]Więcej w “DGP”[/ct_button]